piątek, 29 maja 2015

Prolog

   Słońce chowało się za Górą Hokage, okalając pobliską okolicę przyjemnym światłem i ciepłymi barwami. Zbliżał się festyn, organizowany co roku z okazji wygrania Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi, tak więc ludzie uśmiechnięci chodzili od uliczki do uliczki, czy też rozkładanych co dopiero straganów. Gdzie nie popatrzyć pełno lampionów, koszyków ze sztucznymi ogniami i różnego rodzaju porozwieszane serpentyny.
   Uśmiechnął się, patrząc na swoją ukochaną wioskę. Kto by pomyślał że to wszystko się tak potoczy. Tak wesoło, przyjemnie i bez dalszego bólu. Zdawał sobie sprawę, że teraz powinien podpisywać kolejne papiery, ale jak to, żeby przegapić taki przyjemny dla oka widok? Co to, to nie.
  Poprawił bandaż owijający jego prawą rękę, co na jego twarzy spowodowało ledwo widoczny grymas. Zanim usiadł ponownie do biurka, do jego drzwi ktoś zapukał. Oczywiście tak jak miał w zwyczaju, w porównaniu do swojej poprzedniczki, dosłownie a za razem pewnie pozwolił wejść.
   Próg przekroczył młody chłopak o blond włosach. Posiadał równie niebieskie oczy co swój ojciec, do którego właśnie przyszedł.
- Tou-san! - zawył, widząc jak Uzumaki siada na swoim krześle - A dzisiaj pójdziemy na festyn??
- Ja będę tylko na początku. Mam dużo...
   Blondynek zaczerwienił się ze złości, i tupnął gniewnie kiedy stał tuż obok swojego rodzica.
- Dlaczego!?
- He? - sarknął hokage, i odwrócił się do dwunastolatka. Ten zdenerwował się jeszcze bardziej, patrząc zawistnym spojrzeniem swoich jadowicie niebieskich oczu.
- Dlaczego praca musi być ważniejsza ode mnie?!
- Nie jest ważniejsza. - poprawił blondynka trzydziestopięciolatek. Wyciągnął rękę w stronę swojego oczka w głowie, i położył mu dłoń na włosach uśmiechając się delikatnie. - Nic nie jest ważniejsze od ciebie!
   Atmosfera nie była jednak o niebo lepsza. Nadal wyczuwalne były w powietrzu rozgoryczenie, jak i dosyć silna rezygnacja. Boruto, bo tak było chłopcu na imię, odsunął się od uścisku ojca i fuknął w jego stronę niczym kot.
- Jasne. To dlaczego nie odebrałeś mnie ze szkoły? Dlaczego ze mną nie trenujesz?? Cały czas tylko praca i praca! Nawet cię nie ma w domu!
Nie czekając na reakcję wyszedł równie szybko jak wszedł, zostawiając Naruto z rozgoryczeniem i rozpaczą wymalowaną w oczach. Mężczyzna zacisnął pięści na materiale swoich spodni, i zacisnął zęby by nie krzyczeć z frustracji.
- Gomen.... Boruto...

*~*~*~*~*~*

   Siedział na huśtawce na placu zabaw. Całe niebo spowite już było ciemną płachtą, a on po prostu uwielbiał patrzeć na nie. Wiedział, że gdzieś tam jest jego mama. Tak, Hinata Hyuuga-Uzumaki zginęła podczas jednego z  buntów więźniów Konohy. Wstrząsnęło to nie tylko całą wioską, ale i młodym wtedy Hokage. Jaki tego efekt? Samotny ojciec z dwójką dzieci, do tego jeszcze nie mający dla nich czasu. 
- Baka Tou-san. 
- Prawda, twój ojciec jest głupcem. 
   Przerażony chłopak podskoczył z ławki, przyjmując od razu pozycję bojową. Stał za nim mężczyzna w czarnym płaszczu, którego głowa była zasłonięta przez dużych rozmiarów kaptur. Mężczyzna, sądząc po posturze ciała, wyciągnął do niego rękę, na której pojawiła się dziwna czerwona kula.
- Pozwól, - zaczął, i nie wiadomo kiedy znalazł się za przerażonym blondynem - pozwól że usunę twoje problemy.
   Niespodziewanie cisnął w tył głowy dwunastolatka wirującą kulę, a ten wydał z siebie zduszony krzyk. Ostatnie co widział, to zaniepokojone spojrzenie idącego z niewiadomych przyczyn w jego stronę swojego ojca. Wychwycił jeszcze rozszerzone źrenice swojego Tou-san, i poczuł jak jego ciało rozpada się na kawałki. 

   Otworzył oczy, jednak jak na razie widział tylko i wyłącznie rozmazane obrazy. Jakieś szepty w okół niego. Z tego wszystkiego, co usłyszał, znajdował się w szpitalu. Kiedy oczy przywykły do wszystkiego, aż zachłysnął się śliną widząc kto siedzi obok jego łóżka. Brązowo oka kobieta w zielonym płaszczu, w której rozpoznał prababcię Tsunade, szarowłosego junnina z maską, czyli oczywiście Kakashiego Hatake. Jednak to nie to go zszokowało. Tuż obok tej dwójki stał na oko czternastoletni chłopak, który na zabój przypominał jego ojca. Te same niebieskie tęczówki, lisie blizny w liczbie trzech i roztrzepane włosy, które aktualnie były dłuższe niż te od oryginału.
- Tou-san.... - załkał cicho. Po jego policzkach spłynęły słone łzy. 
Co tu się działo??


----------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc krótki prolog, który pisany był wręcz na szybko. Mam nadzieję że historia was wciągnie, i będziecie chętnie czytać jak i komentować. Teraz proszę o waszą opinię!

4 komentarze:

  1. Bardzo zaciekawił mnie opis na jednym z blogów, gdzie pojawiła się taka jakby zapowiedź Twojej historii. Weszłam i niestety jestem troszkę zawiedziona. Oczywiście wiadomo, że prologi mają to do siebie, że są krótkie (zawsze mnie to denerwuje), ale mimo wszystko moim zdaniem troszkę za mało, jeśli chodzi o wstęp w czasach tych współczesnych. Zdecydowanie czuję niedosyt! :) Ale mimo wszystko zapowiada się ciekawie. Co do błędów (od razu zastrzegam, że zawsze się tego czepiam) to było ich naprawdę mnóstwo, jak na taki krótki rozdział. Nie będę chyba wspominać o interpunkcji czy takich typu trudniejszych rzeczach, ale były błędy o wiele poważniejsze. Przede wszystkim stylistyczne i składniowe - czasami zdanie było źle złożone lub pisałaś o czymś, co tak jakby się nie wiązało. Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, więc podam Ci przykład: "Mężczyzna, sądząc po posturze ciała, wyciągnął do niego rękę, na której pojawiła się dziwna czerwona kula." - Ja wiem, że chodzi o to, że po posturze zdania określił, że to mężczyzna, ale zdanie powinno być inaczej sformułowane, ponieważ nie wynika to od razu. No i też zdarzało Ci się przeoczyć jakiś wyraz, np. "Oczywiście tak jak miał w zwyczaju, w porównaniu do swojej poprzedniczki, dosłownie a za razem pewnie pozwolił wejść." - wydaje mi się, że powinno tutaj być " prawie za każdym razem pozwalał wejść" czy coś w tym stylu. Przed publikacją rozdziału polecam przeczytać go kilka razy - to naprawdę pomaga wyłapać błędy (przynajmniej te najbardziej rażące). Oczywiście ten komentarz nie ma w jakikolwiek sposób Cię obrazić. Po prostu wydaje mi się, że lepiej jest, jak ktoś wskaże Ci Twoje błędy, abyś mogła nad tym popracować i opowiadanie było jeszcze lepsze. Zapomniałabym... Wiesz co mnie zasmuciło? Hinata nie żyje - to był dla mnie szok i w sumie to smuteczek troszkę. No cóż nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia, dużo weny i czekać na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wytknięcie błędów. W kolejnym rozdziale zdecydowanie wezmę się porządnie do twoich rad, i mam nadzieję, że spodoba ci się i nie zawiedziesz się po raz wtóry. Prologi zawsze są moją słabą stroną, tak więc choćbym nie wiem jak się starała, jestem w tym do niczego. To chyba rodzinne.
      Wracając.
      Zastosuję się do twoich porad, i ponownie powtórzę, mam nadzieję że będzie o niebo lepiej.

      Usuń
  2. Jak dla mnie prolog interesujący. Nie wiem czemu, ale mam dziwne przeczucie co do tego, co się stało z Boruto. Może się dowiem czy moje myśli dobrze mnie naprowadziły alb i nie :D W każdym razie będę czekać i czytać.
    W między czasie chciałabym zaprosić również do siebie.
    http://and-another-fiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz niesamowity talent! Tak samo jak Elceette. ! :D
    Prolog był wspaniały. Brak słów.
    Uwielbiam blogi o tematyce Naruto ^^
    Jedyne co mogę zrobić to życzyć ci weny i czekać na next. ;3
    Mam nadzieję, że nie będę czekała długo :3 ;*

    OdpowiedzUsuń